Strony

sobota, 7 grudnia 2013

Papierosy

Zacząłem się zastanawiać, dokąd udało się dojść człowiekowi o krzywej - jak na dzisiejsze standardy - mentalności?

Rano kawa i papieros.
W południe praca i papieros.
Wieczorem alkohol i papieros.

Właśnie streściłem rok. 

Nie zależy mi na mnożeniu. Kapitału, znajomych twarzy, problemów. Lubię dzielić. Dzielić się uczuciami, odczuciami, przestrzenią. Lubię pisać. Pisząc, dzielę się. Na małe kawałeczki,
z których wybieram te szczere. Smutne i naiwne zostawiam dla siebie i dla wybranych. Dzielę życie na epizody, a myśli na akapity - choć traktujące o czymś innym, pochodzące z jednego miejsca. Dzielę kanapę na miejsce dla mnie, to mniej wygodne ale praktyczniejsze, oraz dla kogoś - wygodne i ciepłe, idealne żeby położyć głowę na moich kolanach.

Za oknem biało. Widok na światła miasta potęgowane przez biel śniegu zapiera dech. Wybrałem właśnie taki widok, aby móc się nim dzielić. Cisza wciąż przytłacza, słowa odbijają się od ścian
i nie znajdują słuchacza. Dłonie ogrzane ciepłem laptopa, palce uderzają w klawiaturę zamiast bawić się włosami. Ale jest dobrze. Dopóki marzenia żyją, dopóki jest cel, sił też nie zabraknie. Nie jest dobrze, gdyby było, nie miałbym czasu na pisanie. Biegałbym, wskazywał palcem zmarzniętej dłoni na rzeczy, które mnie zachwycają, opowiadał bzdury i śmiał się bez przerwy. Wychodzę na papierosa, wyrywając się z czterech ścian o których niejeden marzy. Uciekając do rzeczywistości z miejsca, w którym niejeden chciałby się przed rzeczywistością schować.


Czy prawdą jest, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma? Pewnie tak. Dzieląc problemy na te, które można rozwiązać i te, które pozostaną niezmienione pomimo zapału i woli, okazuje się że to nie takie proste. Jak inaczej wytłumaczyć obecność papierosów? Przecież mogę nie palić, nie jeden raz papierosy znikały, bo nie miałem kiedy i po co palić. Bo dostałem alternatywę.

Oddałbym wszystko, czego się dorobiłem, za uśmiech. Uśmiech szczęścia wybranej osoby. Uśmiech jeden na milion. Miliard. Uśmiech jedyny w życiu. To nie umęczenie melancholika, to sen dający siłę i motywację. Choć brzmi smutno, jest najlepszą rzeczą, jaka mogła mnie w życiu spotkać. Jest czymś, za co oddam papierosy. Alkohol. Pracę. Samochód, który uwielbiam. Mieszkanie, które zrobiłem własnymi rękoma, trudem i zarwanymi nocami. Oddam całą swoją pasję, cały swój zapał dążenia do perfekcji. To czyni mnie człowiekiem obdarowanym czymś, czego doświadczyło niewielu, czyni mnie szczęśliwym.

Czyli jest dobrze? Nie, jest źle. Ale dobrze. W pewnym sensie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, po prostu dążę do miejsca, w którym nie będzie miejsca na papierosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz